Jest coś magicznego w tej porze roku. Dostaję tak niesamowity zastrzyk energii, że czasem mnie to nawet przeraża ;-). No dobra, bardziej przeraża moich przyjaciół, gdy opowiadam im, że sprzątałam kuchenne szafki o godzinie pierwszej w nocy, bo mnie rozsadzała energia i potrzeba porządkowania.
Plan WIELKIEGO SPRZĄTANIA został już opracowany, rozdzielony na dni i zadania i jest mniej więcej w ¼ wprowadzony w czyn. Przede mną nadal trzy olbrzymie okna – każde to 2 – 2,5 godziny mycia i pucowania. Ale już się nie mogę doczekać soboty, kiedy się za nie wezmę :-). Kiedy będą lśniły, gotowe na wpuszczenie do środka każdego najmniejszego promyczka słońca.
O jej.. życie robi się łatwiejsze, radośniejsze i po prostu piękniejsze, gdy słońce świeci, ptaszki ćwierkają, a rośliny prześcigają się, która pierwsza wypuści zielone listki, która pierwsza rozwinie swoje pączki kwiatów.
A niesamowity bukiet kwiatów od bliskiej osoby tylko dopełnia czary szczęścia..



O 6.20 się poddałam i wstaliśmy, by zjeść śniadanie i pooglądać telewizję przed pójściem do szkoły.
Ale ‘najgorsze’ to pogoda. To pierwszy prawdziwy dzień wiosny. Żółte krokusy kwitną jak szalone (reakcja na słońce?), białe i fioletowe jeszcze w pączkach. Cudownie przejrzyste niebieskie niebo, ciepłe słońce. Wiosenny wiatr szepce: „Rusz się! Zmień coś! Nie stój w miejscu!”. A ty chwilowo utknąłeś. Owszem, powietrze wokół ciebie wypełnione jest obietnicami zmian, nadziejami, ale w tym konkretnym momencie nic nie możesz zrobić. Nigdzie nie możesz się ruszyć przywiązany poczuciem obowiązku i obietnicą wypełnienia zobowiązania. A to dopiero pierwszy z czterech dni..
Same zalety :).
Ustawić rozkład dnia i tygodnia tak, by znaleźć czas nie tylko na obowiązki, ale też przyjemności i odpoczynek. By mimo napiętego planu wygospodarować odrobinę wolnego czasu na „wszelki wypadek”, gdy zdarzy się coś nieprzewidzianego. By nie tylko wypełniać zobowiązania, ale również mieć chwilkę na czerpanie satysfakcji z osiągniętych wyników/efektów. By znaleźć czas dla przyjaciół i najbliższych. By móc pójść na targ i kupić takie piękne tulipany 😉 .
Ale rutyna odnosi się nie tylko do pracy, ale też życia. Trudno mi stwierdzić jednoznacznie na ile jest to dzieło przypadku/szczęścia, a na ile świadomy wybór, ale w moim życiu nieprzewidywalność jest obecna na każdym kroku (proszę nie mylić tego z lekkomyślnością!) Często zdarza mi się podejmować ważkie decyzje (praca, mieszkanie, wyjazdy jednodniowe i kilkutygodniowe) w przeciągu kilku minut stawiając na spontaniczność i odrobinę zdrowego rozsądku ;). I jak dotychczas jeszcze się na tym nie “przejechałam”.