Dzisiejszy dzien, a wlasciwie jego wydarzenia, zmusily mnie do przemyslenia kwestii sensu istnienia gatunku meskiego. Zwlaszcza roli osobnikow plci brzydkiej w zwiazkach damsko – meskich. I doszlam do wniosku, ze…. potrzebni sa oni tylko i wylacznie do sprawiania przyjemnosci kobiecie ;). Do niczego innego sie nie nadaja albo po prostu nie sa potrzebni (wlaczajac prokreacje :).
Nie potrafia (badz tez udaja, ze nie potrafia albo tez nie chca) zajac sie domem, pobawic sie z wlasnymi dziecmi, doradzic (bo albo nie znaja sie na danym temacie albo znaja sie tak bardzo, ze kilka godzin zajmuje im “popisanie sie” swoja “uczonoscia”), o robieniu kilku rzeczy naraz nawet nie wspominajac. Ale co mnie najbardziej smieszy (?) /denerwuje (?) to ich kompletna niemoznosc ulozenia wlasciwej hierarchii priorytetow. Jesli przyjrzec sie dokladnie temu, co wg nich jest najwazniejsze, to okazuje sie, ze licza sie tylko ich przyjemnosci i ich praca. Praca innych jest niedoceniana, a czasem nawet nie dostrzegana. I co jest najmniej w tym wszystkim zabawne istnieja tylko dwa wyjscia – oba radykalne. Walczyc z tym na okraglo (zazwyczaj bezskutecznie) albo pogodzic sie i odwalac nie tylko swoja, ale i jego czesc obowiazkow. Malo optymistyczna perspektywa…