Dlaczego ludzie są zawistni? I to najczęściej w bardzo złośliwy i przykry sposób?
Rozumiem, że każdy z nas od czasu do czasu odczuwa zawiść; zawiść? A może po prostu żal, że moje marzenia nie spełniły się, że nie mogę sobie pozwolić na to , co mój sąsiad/przyjaciel. To akurat wydaje mi się całkiem „zdrowe”. Pozwala krytycznie spojrzeć na siebie, swoje osiągnięcia i możliwości. Pobudza do działania, sprawia, że człowiek z biernego staje się aktywny, bo „jeśli jemu się udało, to może i ja przy odrobinie wysiłku do czegoś dojdę”.
Ale oprócz tego istnieje też bardzo destrukcyjna zawiść. Destrukcyjna zarówno dla osoby, która ja odczuwa, jak również dla tego, przeciw komu jest skierowana.
Najgorsze w niej jest to, że opiera się ona na zasadzie „ja nie mam, to i ty nie będziesz miał”. Zastanawiam się z czego to wynika? Pewnie to jakiś zakamuflowany sposób negowania własnej słabości ;). No bo jeśli ja nie jestem na tyle mądry/sprytny/aktywny by coś osiągnąć, to dlaczego niby tobie ma się to udać? A ja na to nie pozwolę… I zaczyna się obmawianie za plecami, drobne (czasem to nawet konkretne 😉 złośliwości, szkalowanie opinii.
Wczoraj moja siostra odbierała z mężem klucze do mieszkania. Cena mieszkania została ustalona w styczniu tego roku i tyle za nie zapłacili. Co przy galopujących obecnie cenach mieszkań oznacza, że jego rynkowa wartość w tym momencie jest co najmniej 50% wyższa. I wygląda na to, że kobieta, która im je sprzedała nie mogła się z tym pogodzić…
Miała zostawić wyposażenie kuchni (zabudowę), jako że była robiona na wymiar i właściwie w innym miejscu byłaby bezużyteczna. Hahaha… w kuchni został kran ;). I kafelki na ścianie! Uszkodzone drzwi do jednego z pokojów nie zostały wymienione. I coś co nas rozłożyło… wzięła ze sobą WSZYTKIE klamki (oprócz tej z drzwi wejściowych)! Czyżby bała się, że zalewająca ją żółć zawiści „zaprowadzi” ją do domu BEZ klamek? 😉
I jeszcze te pretensje… Że ona TYLE straciła na tym mieszkaniu (przeprowadziliśmy małe dochodzenie -> w ciągu 5 miesięcy zarobiła na tym mieszkaniu na czysto co najmniej 50 tys.). Że musi mieszkać na sublokatorce, bo jej nowe lokum jeszcze nie jest gotowe (przy podpisywaniu umowy sama zaproponowała 31 maja jako dzień wyprowadzki). To tez dziwne, bo podobno miała się przeprowadzić do siostry… I parę innych podobnych „kwiatków”.
Ale z Bogiem jej. Niech się sama tym dławi. My ( ja też – mimo że to nie moje 😉 jesteśmy szczęśliwi, że w końcu mieszkanie JEST. A kuchnię zrobią całkowicie po swojemu :).