Zbliżająca się wiosna powoduje, że moje ciało nagle zaczyna żądać zupełnie innych składników odżywczych. Gęste, zawiesiste zupy tracą na atrakcyjności, rozpływające się w gęstym sosie mięsko nie jest już tak kuszące i nawet duszone na parze brokuły nie cieszą.
Zaczyna mi się chcieć sałatek. Duuużo, najlepiej i na lunch i na obiad :-). Ewentualnie w akompaniamencie jakiejś lekkiej czystej zupy.
A żeby sałatki nie zrobiły się nudne, by używając nawet tych samych składników osiągnąć inny efekt smakowy, warto poświęcić trochę uwagi dressingom. A zwłaszcza octom, które odgrywają niesamowitą rolę w zaspokajaniu wyrafinowanych potrzeb moich kubków smakowych ;-).
„Moje” octy (od lewej): ryżowy, balsamiczny z dzikimi jagodami, biały balsamiczny, zwykły balsamiczny, jabłkowy, truskawkowy, malinowy, z białego wina.
Stosowany w małych ilościach ocet pobudza apetyt, nadając potrawom lekko kwaskowy smak. Powstaje w wyniku fermentacji octowej alkoholu, bądź to spirytusu, który daje najpopularniejszy chyba w Polsce ocet spirytusowy, bądź też wina, w rezultacie którego powstaje ocet winny.
Octu spirytusowego w kuchni nie używam. W ogóle. Nawet do odkamieniania garnków ;-). Continue reading O wiośnie, sałatkach i OCTACH 😉